Tekst pt. „Miłość bardziej godna, co to może być?”, powstały na konferencję o miłości i nienawiści, zorganizowaną przez nowopowstające Tureckie Forum Psychoanalizy Lacanowskiej w październiku 2019 r.
Kwestia tego, co dzieje się w parze seksualnej zajmuje wielu ludzi, tym samym zajmowała także francuskiego psychoanalityka J. Lacana, który w ramach swojego nauczania wprowadził rozróżnienie pomiędzy takimi pojęciami jak miłość, pragnienie i rozkosz. To rozróżnienie nie ma jedynie waloru akademickiego. Jest bardzo użyteczne, by wiedzieć jak się dany podmiot sytuuje wobec każdego z tych zjawisk, zważywszy, że nie mają one jednakowego udziału w tworzeniu więzi między ludźmi.
Do czasu swojego Seminarium XX „Encore”[1], Lacan przedstawił wiele tez na temat miłości jako kłamliwej. Nie zarzucając tej koncepcji, jakiś czas później, w tzw. „Liście do Włochów”[2], sformułował możliwość istnienia miłości bardziej godnej (z fr. digne). Spróbuję prześledzić kolejne etapy w ramach tej ewolucji pojęcia miłości i przedstawić co wprowadza jej końcowe sformułowanie.
Wyjdźmy od tego, że w innych epokach występowało coś takiego jak model miłości, osadzony w kulturze i w konkretnym kontekście historycznym: miłość homoseksualna w starożytności; miłość dworska, miłość chwalebna czy miłość Boga w średniowieczu; w końcu miłość romantyczna. W dzisiejszych czasach zamiast modelu miłości pojawia się idea, że miłość spada na nas nieoczekiwanie, jak grom z jasnego nieba. Odnosi się ona do przypadkowości miłosnych spotkań, do której zresztą Lacan często nawiązywał.[3]
Jeśli spotkania miłosne są zaskakujące i przypadkowe, to dlaczego – jak wynika z doświadczenia psychoanalizy – coś się w nich powtarza? Skoro tak się dzieje, to poza przypadkowością spotkania miłość musi brać się także z tego, co wnosi do niej ze sobą podmiot. Według psychoanalizy jest to jego nieświadome. Nieświadome, którego istnienie odkrył i którego formacje opisał prekursor psychoanalizy S. Freud.
Co to jest to nieświadome? To niewiedziana przez nas wiedza. Pochodzi ona z tego co zostało wyparte i co bezwiednie oddziałuje na nasze życie, ku naszemu zaskoczeniu a czasem i przerażeniu, gdy to, co się powtarza jest z porządku porażki. Nieświadome przejawia się w naszych snach, przejęzyczeniach, czynnościach pomyłkowych, a nawet w dowcipie. Przejawia się także w symptomie, który jest tym, z powodu czego człowiek cierpi i szuka pomocy, np. u psychoanalityka.
Psychoanaliza Lacana zakłada, że nieświadome rodzi się wraz z wejściem bytu w język, przez co ma strukturę taką, jak mowa. Już Freud wywnioskował to z efektów, jakie na symptomie wywoływało odszyfrowywanie. Mamy tego przykłady u jego pierwszych pacjentów. Kobiety w nerwicy histerycznej przychodziły do niego z paraliżem jakiejś części ciała a po latach analizy wychodziły bez paraliżu, za to z wiedzą o nieświadomej części swojej miłości do ojca. Mężczyźni w nerwicy natręctw przychodzili z problemem ambiwalencji, napadami wściekłości i obsesyjnymi myślami o śmierci paraliżującymi ich życie, a wychodzili z wiedzą o nieświadomej części ich miłości do matki i o swojej rywalizacji z ojcem. To pokrótce odkryty przez Freuda w nieświadomym kompleks Edypa.
Lacan stwierdził gdzieś, że miłość ma strukturę symptomu. Co to może znaczyć, jeśli przyjmiemy za Lacanem, że symptom ma związek ze złożoną relacją podmiotu do jego rozkoszy. Ta relacja jest złożona, bowiem człowiek jako istota cielesna w którymś momencie wszedł w język i stał się „bytem mówiącym” (z fr. parlêtre). Od tego momentu podmiot ma już zupełnie inne ciało, a wraz z nim odczuwa inną rozkosz; strukturalnie inną w porównaniu do bytów niemówiących, takich jak np. pies – częsty przykład u Lacana.
Symptom jest udziałem każdego bytu mówiącego jako jego osobisty sposób powiązania rozkoszy ciała i języka. Widzicie Państwo, że psychoanaliza podchodzi do symptomu inaczej niż medycyna i psychologia, a wraz z nią psychoterapia. Psychoanaliza nie stara się symptomu usunąć. Ponieważ z jej perspektywy jest to strukturalnie niemożliwe, stara się symptom ujawnić. Wiedza o symptomie pozwala podmiotowi zmienić swoje życie.
Osobisty sposób powiązania rozkoszy ciała i języka nie tworzy więzi „z upłciowionym kimś podobnym” (z fr. un semblable sexué). Do tego, aby taka więź powstała służy właśnie miłość i w tym sensie jest ona symptomem.
Wspominałam wcześniej o rozróżnieniu. Dla Lacana miłość to relacja dwóch podmiotów. Z kolei pragnienie to relacja podmiotu mówiącego do tajemniczego, agalmatycznego, obiektu małe a, który lokuje się w partnerze. Według psychoanalizy w pozycji kobiety sytuowany jest ten, kto jest pragniony jako tenże obiekt a, a w pozycji mężczyzny zdolnego do aktu ten, kto obiektu a pragnie. Pragnienie jest więc seksualne. Inny pragniony jest jako ciało. Skomplikowaną kwestię obiektu a można najkrócej można wyjaśnić za Freudem, że jest to obiekt pierwotnie utracony i przez to brakujący. Z kolei jako brakujący stanowi przyczynę pragnienia.
Sęk w tym, że obiekt a nie ma reprezentacji, a więc nie da się go ani ująć słowem ani opisać obrazem. Jedyne wsparcie, do jakiego możemy się odnosić w próbie uchwycenia obiektu a pochodzi z jego „substancji epizodycznych”, czyli z tzw. obiektów częściowych fantazmatu, ze sfery oralnej, analnej, przywoławczej i skopicznej. To stąd bierze się kłopotliwość zadawanego mężczyźnie przez kobietę pytania: Czym dla Ciebie jestem? Gdy któregoś dnia działanie obiektu a słabnie, więź może podtrzymać miłość. Jako relacja dwóch podmiotów może ona bowiem uzupełnić to, co jest niemożliwe w relacji ciał, czyli to, żeby pragnienie działało stale i żeby rozkosz łączyła dwoje w jedno.
Przejdźmy teraz do zarzutów Lacana wobec miłości. To, że miłość zwodzi Lacan rozpisał za pomocą swoich trzech konceptualnych wymiarów, które stanowią: wyobrażeniowe, symboliczne i realne.
I tak fascynacja czyimś wyglądem oraz myślenie w kategoriach ideału kobiety i ideału mężczyzny, to miłość w jej wymiarze wyobrażeniowym. Lacan analizował ten aspekt miłości przez pryzmat dwóch różnych modeli pochodzących z kultury. Miłość bliźniego, to miłość do kogoś podobnego. Z kolei miłość do Innego przez duże „I”, to miłość do kogoś radykalnie różnego. Miłość wyobrażeniowa redukuje się do narcyzmu, to znaczy, że wybiera się na obiekt miłości kogoś podobnego lub kogoś, kim chciałoby się być. Charakterystyczny dla miłości narcystycznej jest brak w niej pytania o kobiecość i męskość z perspektywy zagadki płci. W miejsce tego pojawia się kwestia podobieństwa lub odrębności z perspektywy lepszości vs. gorszości.
W ujęciu symbolicznym, miłość odnosi się do bycia partnera, do tego, jaki on jest. Ten wymiar miłości nie celuje we wzajemność i wykracza ponad pochwycenie przez obraz. Ale w tym ujęciu pojawia się także kwestia paktu odnośnie bycia razem i wierności, paktu zawieranego w polu społecznym pomiędzy mężczyzną a kobietą, inaczej mówiąc ślubu. Ale wymiar symboliczny jest w miarę uniwersalny dla różnych ludzi. O tym, co z kolei różnicuje ludzi mówi nam ostatni wymiar, wymiar realnego. Miłość w wymiarze realnym oznacza odniesienie się do czegoś, co w nas najbardziej intymne, co dla nas najbardziej szczególne.
Mam nadzieję, że już to pokazuje w jaki sposób relacja podmiotu do miłości może być użytecznym wskaźnikiem klinicznym. Pójdźmy dalej. Diagnoza w psychoanalizie Lacana obejmuje różnicowanie w obrębie trzech podstawowych struktur: nerwicy, psychozy i perwersji. Miłość w nerwicy zakłada, że partner reprezentuje naszą kastrację, czyli, że jest on tym, czego nam brakuje. Z kolei w psychozie mamy do czynienia z miłością, która omija kwestię kastracji, bo choć partner dopełnia podmiot w wyobraźni, to nie reprezentuje jego braku. Żeby uchwycić tę różnicę, trzeba pamiętać, że miłość wedle definicji Lacana jest dawaniem tego, czego się nie ma, a więc np. czasu i uwagi. Miłość w psychozie omija to w ten sposób, że szuka obiektu wyjątkowego, np. o nieporównywalnie wyższym statusie społecznym. Lacan dawał tu przykład tzw. zwykłej kobiety, która twierdziła, że jest zakochana w brytyjskim księciu Karolu.[4] Ominięcie polega tu na tym, że na pierwszy rzut oka wydaje się, że każdy by chciał takiego obiektu, a więc, że każdemu by takiego obiektu brakowało.
Ale miłość także w tym opiera się na kastracji, że oczekuje, by inny dał to co ma najcenniejszego, czyli swój brak w byciu. Gdy pojawia się kryzys w relacji, rozstanie rozważane jest z perspektywy tego, co Inny nam daje. I tu jedni postawią pytanie o to, czy partner daje nam coś, np. pieniądze i dach nad głową, a inni czy daje swój brak, czyli np. czy bierze pod uwagę pragnienie tego drugiego.
Lacan uważał, że każda miłość jest zawsze wzajemna. Zanim się Państwo ucieszycie, dopowiem, że nie chodziło mu o to, że samym kochaniem wzbudza się w innym miłość, tylko o to, że gdy miłość opiera się na pragnieniu może wzbudzać miłość w innym. Działa to zgodnie z inną jego tezą, że pragnienie jest pragnieniem Innego, a więc, że pragnienie jest efektem zapośredniczenia przez Innego. My sami możemy pragnąć, o ile zetknęliśmy się wcześniej z pragnieniem Innego, nie tylko z jego rozkoszą.
Ktoś kto prosi o analizę, najczęściej znajduje się w stanie oczekiwania bezwarunkowej i wzajemnej miłości czy też cierpi z powodu miłości rozczarowanej i niezadowolonej. Z mówienia o partnerze, prędzej czy później przechodzi do wyrzutów pod adresem rodziców. To głośne domaganie się miłości to według Lacana afekt początku analizy. Rodzi się więc pytanie o to, jakiego afektu można się spodziewać na koniec psychoanalizy, czy może jakiejś innej miłości? Państwo już wstępnie znają odpowiedź, ale idźmy powoli, by zobaczyć jak Lacan do doszedł do idei miłości bardziej godnej.
Miłość początku analizy jest według Lacana jedną z trzech namiętności, obok nienawiści i ignorancji. Te trzy afekty są zaś odpowiedzią na nasze poczucie braku, zwane przez Lacana brakiem w byciu. Bycie przynależy do porządku symbolicznego i odnajduje swój status w relacji do Innego. Ta relacja do Innego, podobnie jak sam Inny, naznaczona jest brakiem. Podmiot jest możliwy do ukonstytuowania się jedynie na bazie tego braku w byciu. To właśnie ten brak pozwala podmiotowi pragnąć. Stąd, gdy zanika pragnienie, możemy zapytać Czy nie brakuje braku? Gdy Lacan mówi o bycie mówiącym, to chce w ten sposób podkreślić, że nasze bycie jest konstytuowane w i poprzez język. Tyle, że podmiot o tym braku nie chce nic wiedzieć i robi wszystko, żeby go zatkać jakimś obiektem zastępczym.
Domaganie się miłości jest więc strategią radzenia sobie z brakiem wynikającym z tego, że nasze bycie zostało naznaczone przez język, że nie da się wszystkiego wypowiedzieć i nie da się wszystkiego wyrazić słowami.
W upodobaniu, jakie mamy do miłości, Lacan, a przed nim Freud, widzieli nierozpoznanie czy też błędne rozpoznanie realnego (z fr. méconnaissance). W tym sensie miłość jest bliska pasji ignorancji, która także nie chce nic wiedzieć. Lacan pasji miłości zarzucał kłamstwo, iluzoryczność i niemoc.
Weźmy iluzoryczność – miłość wydaje się darem, a jest dawaniem tego, czego się nie ma, dawaniem swojego braku w byciu. Kłamstwo – wydając się darem, miłość jest domaganiem się miłości, jest kierowanym do Innego apelem o więcej bycia dla podmiotu, który chce być kochany. Inaczej mówiąc jest próbą nieprzyjmowania do wiadomości tego, że nie da się uniknąć braku w byciu. I tak właśnie obsesja miłości to obsesja szukania przez podmiot swojego dopełnienia w braku innego. Nie jest to niczym innym niż nadzieją na uczynienie z dwojga jednego, to jest ta idea, że jeden plus jeden równa się jeden. Choć wiemy z matematyki, że to raczej dwa, niż jeden. Gdy pod płaszczykiem dobra innego miłość chce własnego dobra, to tym samym jest też bliźniaczką rozczarowania i nienawiści. Ideę miłości poprzez jej zaprzeczenie: „Nie kocham jego/jej, ja go/jej nienawidzę!”, Freud przypisywał psychozie, ale Lacan widział fenomen „miłościonienawiści” [z fr. hainamoration] także w nerwicy i w perwersji. Lacan posunął się aż do zapytania czy miłość nie jest halucynacją, skoro twierdzi, że taki a taki obiekt wynikający ze jakiegoś przypadkowego spotkania jest jedynym poręczycielem naszego bycia, takim jak skrzynka z pieniędzmi u tytułowego skąpca Moliera. Mowa miłosna nie jest nigdy mową prawdy, bo choć nam się zdaje, że w słowach miłości wypowiadamy się o partnerze, to jednak czerpiemy rozkosz z mówienia w niej o sobie.
Jego wizja miłości jako narcystycznej albo niemożliwej zmieniła się, gdy Lacan zauważył, że jest coś odnośnie miłości co się zmienia w dyskursie podmiotu w wyniku psychoanalizy. I tak pojawiła się w jego teorii „miłość, która wie”. Ta miłość była dla niego afektem nieświadomego, a więc stanowiła znak zauważenia nieświadomego i jednostkowych, szczególnych efektów, jakie nieświadome wywiera na podmiocie. W tym ujęciu miłość byłaby afektem świadczącym o pogodzeniem się podmiotu z tym, że przypadł mu w udziale los bytu mówiącego.[5]
Od Seminarium XXI[6], Lacan zaproponował nową definicję miłości jako tej, która wie. Ta teza mówi, że wszelka miłość wspiera się na relacji pomiędzy dwoma podmiotami jako dwiema nieświadomymi wiedzami. Miłość ta powoduje, że dwa podmioty stają się bardziej uważne na znaki, które mają związek z nieświadomą wiedzą. Te znaki dla podmiotu zaznaczają się w sposób enigmatyczny a to od strony tego, że są symptomami rozkoszy, a to od strony tego, w jaki sposób podmiot na te symptomy rozkoszy odpowiada. Inaczej mówiąc drugi człowiek wpisuje się w nasze nieświadome parametry rozkoszowania się. I zdaniem Lacana, o ile nie jest możliwy stosunek seksualny to jest możliwy związek miłosny, który rozpoznawałby innego i uznawał go, a szczególnie sposób, w jaki go porusza jego nieświadoma wiedza. Aby to uwypuklić Lacan zestawił możliwość takiego związku miłosnego z niemożliwością stosunku seksualnego.
Jak to z niemożliwością stosunku seksualnego, zapytacie Państwo? Otóż w tym prowokacyjnym sformułowaniu Lacana chodzi o to, że rozkosz Innego, gdy brać tego Innego jako ciało, jest zawsze nieadekwatna i nigdy nie spotyka się z rozkoszą partnera. Z jednej strony rozkosz jest zawsze perwersyjna, skoro Inny za sprawą pragnienia redukowany jest do obiektu a, seksualnej rzeczy. Z drugiej strony rozkosz jest zawsze szalona, bo jest enigmatyczna. Miłość pojawia się więc jako próba wyjścia z impasu tego, co między dwojgiem ludzi niemożliwe. Impasu, który prowadzi do rozwiązania więzi, gdy pojawi się rozczarowanie w polu relacji seksualnej.
Za sprawą tej koncepcji Lacan przenosi enigmę z afektu miłości tam, gdzie jej właściwe miejsce, a więc na enigmę, jaką stanowi nieświadome jako wiedza. Miłość jako afekt enigmatyczny stała się dla Lacana wskaźnikiem nieświadomego jako wiedzy, którą oba podmioty bezwiednie posiadają. Wiedzy, która rejestruje coś między dwojgiem ludzi jako powinowactwo i która doprowadza do spotkania na bazie dwóch lalangues, które dla każdego utrwalają coś z pierwotnej przypadkowości pierwszych lat życia i relacji do rodziców/opiekunów.
Ostatecznie w „Liście do Włochów” Lacan wprowadza możliwość istnienia „miłości bardziej godnej”. Jest to postulat miłości, która zarzuciła pieprzenie głupot (z fr. „fouterie”), z czego można wnosić, że wszelkie słowa miłości nie są warte więcej niż śmieci. Miłość bardziej godna jako bardziej milcząca jest więc dla niego mniej skłonna do frazesów. Na poziomie relacji mężczyzny i kobiety odsyła ona do tego, co najbardziej realne w relacji, tzn. do symptomu. Miłość bardziej godna wykracza poza słowa paktu społecznego, czyli słów „jesteś moją kobietą/żoną” (z fr. tu es ma femme). Lacan gdzie indziej (w tekście „Télévision”) zagrał na dwuznaczności tego sformułowania, mówiąc „zabijcie moją kobietę/żonę” (z fr. tuez ma femme), mając na myśli, zabijcie to, co w tym zdaniu każe uważać kobietę za unikalną. Dlaczego? Dlatego, że wobec idei „unikalności” pomiędzy mężczyzną i kobietą zachodzi sprzeciw realnego w postaci obiektu a. Wiadomo bowiem, że niejedna kobieta może znaleźć się w pozycji tego obiektu dla mężczyzny.
Co w ich relacji zostanie, jeśli odejmiemy pieprzenie głupot (z fr. fouterie)? Według Lacana zostanie samo pieprzenie (z fr. foutrerie). O co tu chodzi? Zostaje samo pieprzenie, jeśli zdejmiemy wymiar paktu społecznego między mężczyzną a kobietą. Paktu nie ma w relacji seksualnej, bowiem podmiot może się w relacji zobowiązać do wszystkiego, poza odczuwaniem pragnienia i rozkoszy seksualnej wobec partnera. Tych dwóch zadekretować i uregulować żadnym paktem się nie da.
Gdy Lacan mówi o kobiecie jako o symptomie mężczyzny ma na myśli to, że tym, co ją ustanawia jako kobietę w relacji seksualnej nie jest pakt mowy, tylko kwestia pragnienia i rozkoszy, która ją warunkuje. Kobieta znajduje się w pozycji, w której jest symptomem dla innego ciała, co oznacza, że użycza kobiecego ciała rozkoszy ciała męskiego. Dla Lacana kobieta to podmiot, który tę pozycję akceptuje, choć nic go do tego nie zmusza. Pamiętajmy, że Lacan zestawia tę pozycję kobiecą z pozycją kobiety w nerwicy histerycznej, która rozkoszy satysfakcji i rozkoszy seksualnej odmawia. To androcentryczne, jak chcą niektórzy, podejście do relacji seksualnej wynika z męskiej fizjologii.
Reasumując, miłość godna nie oddaje się kłamstwom obietnic i pięknych słów, ale nie przeszkadza to temu, aby partner miał w niej wartość obiektu pragnienia i obiektu rozkoszy.
W postulacie miłości bardziej „godnej”, zawarta jest idea, że nie wywyższa ona ani Kobiety ani Mężczyzny, jak to się działo w różnych modelach miłości. Ponadto, że pozwala na wzmocnienie zasobów po stronie obojga partnerów, co z kolei powoduje, że miłość godna obywa się bez poświęcenia się dla Innego (Seminarium XI).
Jeśli na tej podstawie sądzi się, że Lacan nie stawał po stronie kobiet, to może z powodu pewnego pomieszania w kwestii równości. Równość mężczyzn i kobiet jako podmiotów, oraz społeczna równość ich praw, to jedno, a różnica ich pozycji w pragnieniu to drugie. To właśnie tam istotna jest funkcja męskiego organu, która wprowadza różnicę płci na poziomie aktu heteroseksualnego. Nie można jej usunąć, więc jeśli ona komuś wadzi, to nie pozostaje mu nic innego, jak usunąć się z relacji z Innym.[7]
Podmiot, który przychodzi do analizy z ideą znalezienia spektakularnej miłości idealnej – a więc nie bez związku z oczekiwaniami, jakie nadal ma wobec swoich pierwszych opiekunów – ma szansę z niej wyjść bez tej palącej potrzeby bycia kochanym i akceptowanym oraz pogodzony z możliwością jedynej miłości z jaką da się żyć, więc raczej ograniczonej niż bezgranicznej.
Zdolność do takiej miłości może się pojawić – paradoksalnie – dopiero w tym momencie, gdy podmiot zda sobie sprawę z tego, że jest sam. Oznacza to, że zamiast próbować zatkać pustkę, którą odczuwa, jest w stanie upodmiotowić ten stan fundamentalnego braku, którego żaden inny człowiek nie będzie w stanie całkowicie zaspokoić.
Istambuł, 12.10.2019
[1] Lacan, J., Séminaire livre XX. Encore. 1972-1973, Éd. du Seuil, Paris 1975.
[2] Lacan, J., Note aux Italiens (1973 r.), w: « Autres écrits, Éd. du Seuil, Paris 2001, str. 307 – 311.
[3] Soler, C., Les affects lacaniens», Éd. PUF, Paris 2011, str. 153.
[4] Izcovich, L., Les affects dans l’experience analytique, Cours du CCP, année 2010 – 2011, Paris.
[5] Soler, C., Les affects lacaniens, op. cit., str. 153 – 154.
[6] Lacan, J., Séminaire livre XXI. Les non-dupes errent. 1973-1974, inédit, wykład z 15 stycznia 1974 r.
[7] Soler, C., Commentaire de la Note Italienne de Jacques Lacan, Cours de CCP, année 2007-2008, Paris.